Fragment
Zanim wyjęłam kluczyk ze stacyjki kilkukrotnie rozejrzałam się po okolicy. Ciemna, prawie w ogóle nie oświetlona ulica, w ogóle nie zachęcała do tego bym wysiadła z auta. Rozproszone i ukryte za gęstymi drzewami wille nie zachęcały do dalszej eksploracji okolicy. Gdzieniegdzie tliło się w oknie światło lampki nocnej. Przypadkowemu przechodniowi mogło się wydawać, że nie ma czego tu szukać. Ale ja dobrze wiedziałam pod który numer mam się kierować.
Kilkanaście metrów ode mnie za bujnie kwitnącym bzem znajdowało się wejście do budynku, w którym mogłam być kim tylko zechcę. Tak mi przynajmniej obiecywano na stronie internetowej.
Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuszczałam powietrze by uspokoić galopujące ze stresu serce. To był mój pierwszy raz. Byłam pewna, że każdy tak na początku reagował, ale scenariusze w mojej głowie nie pozwalały mi się uspokoić. Wręcz przeciwnie. Napędzana byłam wizjami nie z tej ziemi włącznie z porwaniem, sprzedażą na organy, a z drugiej strony niesamowitą rozkoszą.
– Raz kozie śmierć – powiedziałam sama do siebie w ramach pocieszenia.
Wysiadłam z auta i skierowałam swoje kroki do bagażnika. Miałam tam swoją torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Ręcznik, zapasowa bielizna, szlafrok, klapki. Przed wyjściem z domu chciałam jeszcze dorzucić gaz pieprzowy, ale sama sobie strzeliłam mentalny policzek. Nikt w tym miejscu nie zrobiłby mi krzywdy. Według opinii, był to jeden z bezpieczniejszych klubów w Polsce. Właściciel zapewniał mnie, że będę się czuła bezpiecznie, a gdyby coś było nie tak, to mam mu to natychmiast zgłosić.
Wyciągnęłam torbę z bagażnika i zamknęłam klapę z całej siły. Od jakiegoś czasu bywała kapryśna i potrafiła się otworzyć w trakcie jazdy. Clio było już tak stare, że lakier na nim zaczynał się łuszczyć nawet przy prędkości dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Ale to był mój samochód. Pierwszy i jak do tej pory jedyny. Sprawował się świetnie oprócz tych kilkudziesięciu razy.
Z rozrzewnieniem pogłaskałam karoserię. Zbeształam się w myślach, bo dobrze wiedziałam co robię. Opóźniam kolejny krok. Za chwilę zacznę obgryzać skórki przy kciukach ze stresu, jak to miałam w zwyczaju.
W końcu stwierdziłam, że bez papierosa się nie obejdzie. Z torebki wyciągnęłam lekko zgniecioną paczkę fajek. W środku znajdowała się zapalniczka. Nazywałam to awaryjnym zestawem przypadkowego palacza. Zaciągnęłam się dymem i od razu zaczęłam kaszleć.
– Co ja właściwie robię? – Ponownie odezwałam się sama do siebie, ale tym razem ktoś zaskoczył mnie odpowiedzią.
– Nie wiem po co się trujesz?
Tuż obok mnie pojawił się wysoki, na oko czterdziestoletni mężczyzna. Chociaż wcale nie byłam taka pewna. Wzrok przyzwyczaił się już do ciemności, ale mogłam się mylić. Podskoczyłam wystraszona.
– Wystraszył mnie Pan.
– Idzie tam Pani? – Za nic miał sobie mój stan. Dobrze wiedział co robi.
– To chyba nie Pana sprawa? – Oburzyłam się na zadane pytanie.
– Czyżby? Stosunkowo udanej nocy życzę. – I oddalił się w kierunku, do którego i ja zmierzałam. Po chwili zniknął za furtką.
Kolejny idiota. Pomyślałam.
Wypaliłam do końca papierosa, a zgaszony niedopałek wrzuciłam do prawie pustej paczki. Ta wylądowała na dnie torebki. Wyciągnęłam opakowanie gum by zniwelować intensywny zapach z ust.
W tym czasie krok po kroku zbliżałam się ku furtce, przez którą przed chwilą przeszedł nieznajomy. Wcisnęłam guzik i czekałam na dźwięk otwierania. Szybko przeszłam do drzwi wejściowych i tu powtórzyłam czynność. Każdy mój ruch śledziły kamery. Czułam się obserwowana i oceniana. Zaschło mi w gardle.
Drzwi otworzyły się na oścież i przywitała mnie cisza. Nie tego się spodziewałam. Malutki przedsionek obity atłasem musiał idealnie wygłuszać to, co się działo w środku. Przeszłam dalej i w końcu trafiłam do recepcji. Jasno oświetlony korytarz witał wszystkich gości. Ponownie nie tego oczekiwałam.
Za kontuarem stała wysoka i śliczna trzydziestoletnia blondynka w seksownym wdzianku. Obok niej stał zaś trochę starszy mężczyzna z przepięknymi tatuażami. Był bez koszulki więc mogłam dokładnie się przyjrzeć tym arcydziełom.
– Cześć, jestem Magda – blondynka wyciągnęła dłoń w moim kierunku żeby się przywitać.
– Cześć – przywitałam się podając jej dłoń.
– Pierwszy raz? – Tym razem odezwał się mężczyzna.
– Tak
– Mam na imię Daniel.
Tym razem on wyciągnął dłoń w moją stronę.
– Ela, a właściwie Elka. Tak też podałam w rezerwacji – wyjaśniłam szybko.
– Już sprawdzam.
Magda zaczęła coś klikać na laptopie. Chyba wyszukiwała potwierdzenia. Moja dłoń dalej spoczywała w rękach Daniela. Zaczynałam się rumienić. Niespodziewany kontakt fizyczny, atmosfera tego miejsca i przyspieszone bicie serca podsuwały kolejny, całkiem wyuzdane wizje. Za moimi plecami pojawił się jakiś mężczyzna. Mogłabym przysiąc, że to ten którego widziałam przed chwilą. Na potwierdzenie moich słów nie musiałam długo czekać.
– Tak myślałem, że się tu spotkamy. – Puścił mi oczko i poszedł za kolejną kotarę.
Przez chwilę mignęły mi światła i czyjeś nagle ciało. Poczułam lekki dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa.
– Stresujesz się? Nie ma czym. Chodź, opowiem Ci o tym miejscu.
Daniel podał mi kluczyk i zaczął swój wywód.
– Tutaj masz szatnie. W szafce zostawiasz swoje rzeczy. Torbę, telefon, portfel. Nie możesz tego wnosić do klubu. Jest absolutny zakaz robienia zdjęć. Stąd brak kamer, ale nie obawiaj się niczego. Obsługa jest czujna i w każde chwili możesz liczyć na pomoc. Nic nie musisz, wszystko możesz.
– Czyli? – Zapytałam zaciekawiona.
– Jesteś w swingers klubie. Zanim ktoś Cię dotknie, musisz wyrazić werbalną zgodę. Nie ma tu miejsca na zmuszanie kogoś do zabawy, a w szczególności samego siebie.
Staliśmy w szatni, gdzie dalej opowiedział mi szczegóły regulaminu. Wolałam mieć pewność, że będę się czuła bezpiecznie.
– Widzisz ten kluczyk? – Daniel wskazał na bransoletkę na moim nadgarstku. – Od teraz to Twój portfel. Zamawiając drinka mówisz jaki masz numer. Dopiero przy wyjściu płacisz za drinki. Na parterze możesz być w ubraniu. Na innych poziomach wymagana jest seksowna bielizna lub całkowita nagość.
Ostatnie słowa przeciągnął prawie mrucząc.
– Ty i Magda?
– Tak, jesteśmy parą, ale nie ukrywam, że jeśli się zgodzisz to chętnie skradnę Twój pierwszy raz w tym miejscu. Mogę? – Zapytał wskazując na moją szyję.
– Ale? Możesz – odpowiedziałam zaskakując samą siebie.
Nachylił się nade mną i złożył pocałunek na mojej szyi. Wciągnął ze świstem powietrze i ponownie zamruczał.
– Zniewalająco pachniesz. A teraz idź, baw się dobrze.
– Zamierzam! – Wyrwało mi się, chociaż wcale nie byłam tego taka pewna.
Przejechałam opuszkami palców w miejscu, w którym mnie pocałował i poczułam zalewającą mnie falę ciepła.
Elka, opanuj się!
Skarciłam się w myślach. Skąd było we mnie tyle podniecenia?
Otworzyłam swoją szafkę i wrzuciłam do niej torbę z rzeczami oraz torebkę. Westchnęłam ciężko jakbym szła na skazanie, a wcale tak nie było. Czułam lekką ekscytację. Może to ten dupek, którego spotkałam na wejściu. Byłam w jakimś poirytowana jego arogancją. Czułam, że jeszcze naciśnie mi dzisiaj na odcisk. Jakbym w życiu nie miała już do czynienia z podobnymi egzemplarzami.
Zamknęłam szafkę i podeszłam do lustra. Poprawiłam długi warkocz ciemnych włosów, ale ostatecznie stwierdziłam, że go rozplączę. Mogłam ich używać jako tarczy. Dyskretnie przez nie podglądać świat.
Wyszłam z szatni i skierowałam swoje kroki w stronę głównej sali. Na recepcji tym razem była pustka. Przeszłam więc przez kurtynę i uderzyło mnie gorąco tego pomieszczenia. Teraz się nie dziwiłam, że lepiej było wyjść w bieliźnie. Mogłabym przysiąc, że różnica temperatur pomiędzy szatnią, a salą główną, wynosiła jakieś 10 stopni. Ale teraz to miało najmniejsze znaczenie.
Stanęłam jak wryta. Przede mną rozpościerał się widok wyjęty prosto z najgłębszych zakamarków wyobraźni. Ogromna przestrzeń maksymalnie wyciemniona. Delikatnie migoczące światła dodawały klimatu. Po kątach rozstawione były skórzane kanapy i fotele. A na nich ludzie w małych grupkach. Po lewej od razu był bar, a za nim barman w swoim żywioły. Na hokerach siedziały kobiety i mężczyźni. Jedni bardziej, a drudzy mniej roznegliżowani.
I on.
Do jasnej ciasnej! Patrzył mi prosto w oczy. Nie uśmiechał się. Czujnie obserwował każdy, nawet najmniejszy ruch. Przysięgam, że oblało mnie gorąco jeszcze większe niż po pocałunku Daniela. Odwróciłam wzrok, by przerwać to, co właśnie się między nami wytworzyło. Jeśli liczyłam na to, że uniknę kolejnej konfrontacji z tym palantem, to właśnie się grubo pomyliłam. Musiałam coś z tym zrobić. Przestrzeń na to nie pozwalała. To miejsce miało łączyć, a nie dzielić. Chociaż widziałam jakąś możliwość chwilowej ucieczki. Szybkim krokiem przeszłam na drugi koniec baru. Włosy, jak się spodziewałam, stanowiły idealną tarczę. Osłoniłam się przed nim i skupiłam swoją uwagę na barmanie. Ten uśmiechnął się do mnie zniewalająco.
– Cześć – odezwał się głębokim głosem, od którego kolana robiły się miękkie w sekundę i gdybym była zwolenniczką młodszych facetów, to już dawno bym się do niego sliniła.
– Wszystkie lecą na ten głos? – zapytałam pewnie.
– Nie, ja tak mam naturalnie. Lepiej się nie śliń, bo moja dziewczyna jest barmanką w tym klubie.
– Chyba czytasz mi w myślach.
– Jak w otwartej księdze. Co mogę dla ciebie zrobić?
– Zaskocz mnie, ale bezalkoholowo. Virgin mojito?
– Ałć! Właśnie złamałaś mi serce. Jestem mistrzem barmaństwa, a ty mi tu z takim byle czym wyskakujesz? Poczekaj, coś wymyślę.
I wymyślił. Po kilku minutach stał przede mną fikuśny drink ze skórką pomarańczy i pianką, który na końcu spryskał na końcu jakimś fikuśnym aromatem. Barman mrugnął do mnie porozumiewawczo i spojrzał ponad moją głową. Wtedy wyczułam, że ktoś stanął za moimi plecami. Spojrzałam na drugi koniec baru, ale palanta już tam nie było. Coś mi podpowiadało, że właśnie liczył pieprzyki na moich plecach.
– Dla mnie to samo co zwykle Kamilu – powiedział nachylając się na tyle nisko, że ciepło wypowiadanych przez niego słów muskało moje ucho.
Nie wytrzymałam.
– Musiałeś tu podejść? Tam było twoje miejsce, a przysiadasz się do mnie.
Odwróciłam się w jego kierunku i zamarłam, bo parę osób zwróciło na nas uwagę.
– Widzę, że trafiła się wadera – roześmiał się w głos. – A myślałem, że się przywitam.
– Nie dziś i nie w tym życiu. Jeszcze mam szacunek do samej siebie, by nie zwracać uwagi na tak gówniarskie zaczepki.
– Nie zaczepiam Cię. Ja z Tobą flirtuję – ostatnie słowo wypowiedział na tyle blisko mnie, że prawie czułam jego wargi na sobie.
To było erotyczne. Nie mogłam temu zaprzeczać.
– Nieumiejętnie – odpyskowałam równie cicho.
– Stosunkowo udanej nocy, moja wadero.
I poszedł pozostawiając mnie w osłupieniu. Temu wszystkiemu przyglądał się Kamil i jak sądzę jego dziewczyna. Oboje uśmiechali się od ucha do ucha, jakby zobaczyli najlepszy w życiu spektakl.
– Och, skomentujcie to po prostu i tyle. Nie wiem czemu się tak uśmiechacie? W tym nic zabawnego nie było – wystrzeliłam bezpośrednio, jak gdybyśmy się znali od lat.
– Nic, nic… Po prostu nie spodziewaliśmy się tego po Tomaszu. On nigdy się tak nie zachowuje.
– Tak, czyli jak? – dopytałam.
– Podobasz mu się. On raczej nie flirtuje. Dziewczyny sama mu włażą do łóżka, a ty mu się postawiłaś – tym razem odezwała się nieznajoma barmanka.
– Chyba wyciągacie pochopne wnioski. Jestem odporna na szczeniackie zaloty czterdziestoletniego singla z syndromem niespokojnego kutasa.
Ryk. To usłyszałam. Obok mnie stało parę osób, które podsłuchiwało naszą wymianę zdań. Wszyscy parsknęli ze śmiechu, a pojedyncze głosy mówiły, że już mnie lubią.
– O rany, chyba przesadziłam? – zarumieniłam się konkretnie.
– Nie, nie, dobry humor zawsze jest mile widziany.
Z tłumu wyszedł Daniel, który musiał słyszeć moje słowa. Stanął obok mojego hokera i uśmiechał się od ucha do ucha.
– Dawno mnie tak nikt nie rozbawił. Widzę, że już poznałaś parę osób?
– To chyba nie miejsce dla mnie.
– Dlaczego tak sądzisz? – zapytał ze szczerym zdziwieniem.
– Nie wiem. Czuję się odrobinę osaczona. Tyle różnych bodźców. Kobiety w negliżu, mężczyźni przyglądający się mi bez skrępowania.
– To trochę powierzchowne. A co tak naprawdę czujesz?
– Podniecenie. Czuję jak oblewa mnie gorąco na widok tych ludzi. To wyuzdane – powiedziałam z całkowitą szczerością, czując, że tego właśnie potrzebuję.
– Może rozejrzyj się po klubie? Siedzenie przy barze to nienajlepszy pomysł. Lepiej na własnej skórze sprawdzić możliwości tego miejsca. I pamiętaj. Nic nie musisz, wszystko możesz.
Tak też zrobiłam. Po chwili rozmowy postanowiłam dać szansę klubowi. Wyszłam do szatni, by się przebrać w koronkowe body i szlafroczek. Na nogach miałam wygodne szpilki. Postanowiłam się rozejrzeć.
Cały budynek składał się z trzech pięter i poddasza. W piwnicy znajdował się basen oraz strefa spa. Na parterze było główne miejsce spotkań, bar, a także recepcja. Na wyższym piętrze znajdowały się dyskretne pokoje z lustrami, łazienki i rura do tańczenia. Poddasze skrywało pomieszczenie do zabaw BDSM. W każdym z pomieszczeń ktoś przebywał. Jedni się dotykali i całowali, inni uprawiali namiętny seks.
Najbardziej zapamiętałam kobietę, która głośno jęczała, gdy mężczyzna robił jej dobrze językiem. Obserwowała ich grupka ludzi, którzy stali tam jak zaczarowani. Włącznie ze mną. Z każdym jękiem przez mój organizm przechodził prąd. Mój oddech był przyspieszony i wiedziałam, że jestem bardzo podniecona. Wyszłam z pomieszczenia i wtedy usłyszałam przeciągły jęk rozkoszy. Doszła.
Wtedy znowu go spotkałam. Stał i obserwował mnie jak zwierzynę. Podszedł do mnie od razu jak tylko zwróciłam na niego uwagę.
– Umów się ze mną.
– Nie, Tomaszu.
– Widzę, ze znasz już moje imię. Ja twojego nie. Powtarzam prośbę. Umów się ze mną.
– Zapomnij. Prędzej kur zapieje trzy razy niż jak się z tobą spotkam.
– Umów się ze mną. O, nie zapiał.
Parsknęłam lekkim śmiechem na widok jego miny. Wyciągnął szyję, a do ucha przyłożył dłoń nadsłuchując.
– Dobrze. Spotkajmy się za trzydzieści minut w szatni. Podam swój numer.
I odeszłam. Miałam sprytny plan szybkiej ewakuacji z tego miejsca. Prędzej piekło zamarznie niż umówię się z tym palantem. Chociaż nie ukrywam, że ciągnęło mnie do niego. Wyglądał jakbym stała się jego własnością.
Wróciłam na parter. Tam zastał mnie tłum, przez który ciężko było się przecisnąć. Nikim doszłam do baru minęło jakieś dziesięć minut. Dotarcie do szatni znowu trochę mi zajęło, bo sporo osób zaczęło mnie zaczepiać. Głównie były to pytania od kobiet na temat moich włosów. Klasyk.
Udało mi się wymknąć z klubu niepostrzeżenie. Opłaciłam rachunek i prawie wybiegłam na zewnątrz. Chłodne, majowe powietrze otrzeźwiło mój umysł.
– Co za pawian w dupę malowany! – prawie krzyknęłam na cichej i opustoszałej ulicy.
– Mówisz o mnie?
– Kurwa, jesteś jak pieprzony cień.
Na nic była moją ucieczka. Ten dupek wyszedł z mroku i podszedł do mnie na odległość piętnastu centymetrów. Po czym zagarnął moje włosy i pocałował.

