Fragment
– Pieprzone słońce – zaklął siarczyście, mrużąc oczy i opuścił stopy na letnie deski podłogi.
Najchętniej nie opuszczałby łóżka do południa, może jeszcze dłużej.
Kochał kupione rok temu mieszkanie. Pamiętał dzień, gdy oglądał tylko te pod wynajem. Mniejsze, większe, część usytuowaną w nowym budownictwie, inne w kamienicach. Miał upatrzonych kilka, ale nie planował kupna. Nie chciał wiązać się z żadnym miejscem na stałe, a zakup nieruchomości za coś takiego uważał. Tamtego dnia pogoda raziła oczy identycznym słońcem, co dzisiaj. Różnicą była pora roku, więc upał wyciskał siódme poty z agenta nieruchomości, gdy wspinali się na piąte piętro. Drewniane schody skrzypiały pod nimi. Ażurowe podstopnice dodawały lekkości ciężkim belkom poręczy, wygładzonym setkami pociągnięć dłoni, uciskiem spoconych palców. Słońce migotało w oknach, oślepiając za każdym razem, gdy mijali jedno z nich na klatce schodowej kolejnego piętra.
– To mieszkanie ma swój urok – wysapał agent. – Warunkiem jest, że ktoś lubi prostotę, otwartą przestrzeń i schody. – Widać było, że z trudnością łapie oddech. – Idealne dla singla lub pary. Zresztą zaraz pan oceni i będzie wiedział, o co mi chodzi. – Uśmiechnął się, wkładając klucz do zamka.
Człowiek z lekką otyłością przestąpił próg, Piotr za nim. Pierwszym co zrobił agent, było załączenie klimatyzacji przełącznikiem przy wejściu i pootwieranie okien. Jak to na poddaszu, było gorąco i duszno. Klimatyzatory dmuchnęły lodowatym powietrzem, przeciąg szybko wywiewał zaduch. Piotr rozglądał się po mieszkaniu z zachwytem, dbając o to, by ten drugi nie zauważył wrażenia, jakie zrobiło na nim lokum.
– Trochę wysoko – mruknął, wyglądając przez okno. – Tylko dla ludzi z dobrą kondycją fizyczną. I rachunki za klimatyzację muszą być spore.
– Za to czynsz jest niski w ramach rekompensaty – odparował pewnym głosem agent.
O to właśnie chodziło Piotrowi. Agent nie zaprzeczał uniedogodnieniom, czyli niejedna osoba musiała z tego właśnie powodu zrezygnować z zakupu.
– Zapraszam do obejrzenia największego atutu mieszkania. – Pyzaty człowiek mrugnął do niego zabawnie, po czym skierował się ku zasłonie okrywającej ścianę.
Obserwując Piotra, teatralnym gestem szarpnął kotarę, odsłaniając widok za nią. Za oknem znajdował się sporych rozmiarów taras. Przestrzeń okolono szklaną balustradą. Część powierzchni zaaranżowano roślinnością, resztę pokrywały surowe deski. Piotr był zachwycony, lecz był również świetnym aktorem. Podrapał się po głowie, stanął w rozsuwanych drzwiach balkonowych.
– Nawet przyjemnie.
– Przyjemnie?! – fuknął oburzony pracownik agencji.
– Jak ktoś lubi zabawy w ogrodnika, to nawet bardzo – odparł Piotr. – Jestem artystą i muszę przyznać, że w salonie światło byłoby idealne do pracy. To zaleta umiejscowienia na wysokim piętrze. Jest jedno „ale”.
– Tak? – Puszysty człowiek zastrzygł uszami.
– Tego typu mieszkanie mogę kupić, bo mam zamiar zainwestować w ziemię lub nieruchomość. Mógłbym tu zamieszkać, ale najpierw musiałbym przerobić tę przestrzeń. – Odwrócił się, po czym zatoczył dłonią, wskazując salon. – Jeśli cena będzie odpowiednia, to chętnie nabędę mieszkanie. Wynajem w obecnym stanie nie wchodzi w grę.
Trzy miesiące później odebrał akt notarialny, stanowiący o tym, że stał się właścicielem kilkudziesięciu metrów kwadratowych przestrzeni, które od momentu wejścia do ciemnej bramy w kamienicy, skradły mu serce. Również chłód zakurzonego powietrza w klatce schodowej, ale przede wszystkim widok z okien i tarasu, który dokładnie obejrzał dopiero z rzeczoznawcą. Opanowane reakcje i przysłowiowy lód w żołądku pomogły mu zbić cenę i to dzięki temu mógł sobie pozwolić na remont.
Teraz szedł na spotkanie z klientem.
Było to o tyle utrudnione, że dzień wcześniej zabalował z kolegą, którego nie widział od lat. Krzysiek przyjechał na święta do rodziny, a po Nowym Roku miał wracać do Anglii, do pracy. Ostro popili, w wyniku czego Piotrowi teraz pękała głowa. Wolał nie ryzykować jazdy samochodem, będąc na kacu. Był Sylwester, więc i policja intensywniej sprawdzała kierowców. Poza tym nie wyobrażał sobie sytuacji, by wsiąść za kółko pod wpływem alkoholu, czy z jego wczorajszymi oparami we krwi. Najchętniej olałby sprawę i z kieliszkiem wina, opatulony w koc, leczył kaca na tarasie. Odpaliłby grzewczą latarnię gazową i czytając książkę, odzyskiwał siły. Nie mógł jednak odpuścić okazji, jaką było łatwe i dobrze płatne zlecenie od pewnego celebryty. Tak podsumował je po wstępnej ocenie, w wyniku przeprowadzonej rozmowy telefonicznej.
Szedł chodnikiem, błogosławiąc przezorność, która kazała mu zabrać okulary przeciwsłoneczne. Powinien był włożyć do uszu jeszcze korki tłumiące hałasy. Na to już nie wpadł. Z ulgą przyjął stonowany gwar kawiarni. Nie ranił mu uszu tak, jak zgrzyt kół tramwaju o metal szyn, czy przeraźliwy jazgot jakiegoś kundla, którego prowadzono na teleskopowej smyczy. Po prawdzie to miał ochotę wysłać kopniakiem na drugą stronę ulicy to kudłate, szczerzące namiastkę kłów gówno. Oczami wyobraźni widział ujadającą, żywą maskotkę i jej tor po łuku, zakończony mokrym plaśnięciem w znak drogowy.
Wszedł po schodach, pchnął drzwi tarasowe i wyciągnął nogi pod niewielkim stołem. Było mroźno, lecz słonecznie. Skierował twarz ku słońcu, rozparł się na skrzypiącej wiklinie fotela i czekał.
– Dzień dobry. – Przyjazny, kobiecy głos przywrócił go światu. – Co mogę panu podać?
– Doppio i po piętnastu minutach kolejne. – Uśmiechnął się do swojej ulubionej kelnerki. Nienachalnej, bystrej i ładnej. – W pierwszej kolejności popielniczkę proszę.
– Już się robi. – Mrugnęła do niego przyjacielsko. – Szarlotka na ciepło, jak zwykle?
– Jasne.
Uwielbiał jej domyślność i to, że mógł się dzięki niej poczuć stałym klientem. Rozpoznawalnym, wyczekiwanym, dopieszczonym. Stałym rytuałem nie odchodziła od stolika, lecz z kieszeni fartuszka wyciągnęła popielniczkę i postawiła ją przed nim. Czekała, by wyciągnął papierosa, po czym odpaliła zapałkę oderwaną z tekturki z logo lokalu i przystawiła mu na dwa centymetry od papierosa. Przysunął się, zaciągnął ogień w tytoń i zatrzymał na chwilę dym w płucach. Wydmuchnął obłok, z uśmiechem kiwnął dziewczynie, a ona odpowiedziała podobnym gestem.
– Kawa będzie za chwilę. – Po tych słowach odeszła.
Uwielbiał rytuał podobnie jak tutejszą kawę. Palił wyłącznie podczas picia alkoholu i wtedy, gdy leczył kaca po nim. Dziś miał do dyspozycji sześć papierosów. Po nich przyjdzie pora na abstynencję tak alkoholową, jak i nikotynową.
– Dzień dobry. – Zbyt melodyjny i aktorsko modelowany głos zmusił go do otwarcia oczu, wyjścia z błogiego stanu napawania się bezruchem i brakiem myśli. – Byliśmy umówieni w sprawie… – Pauza poczyniona w określonym celu.
– Rozmowy o zdjęciach. – Nie potrafił zamaskować znudzenia.
Zawsze to samo. Kolejny dupek skupiony na sobie. Wyobraża sobie pewnie, że cały świat krąży wokół jego fiuta i wydzielin przezeń produkowanych. Omal nie parsknął rozbawiony ostatnią myślą. Na kacu do głowy wpadały mu wybitnie abstrakcyjne, a zarazem mocne porównania. Klient usiadł wyprostowany, w nienaturalny sposób wydymając usta. Wciągnął w płuca powietrze, po czym wypuścił je z przymkniętymi powiekami. Piotrek miał ochotę w odpowiedzi ostentacyjnie puścić bąka.
– Co dla pana? – Kelnerka zwróciła się do nowo przybyłego, stawiając podwójne espresso i szklaneczkę wody gazowanej przed Piotrem.
– Cava – miauknął, wywołując tym odruch wymiotny u Piotra. – Mocno schłodzone, podane na białej, bawełnianej serwetce.
– W czym mogę pomóc? – Piotr uśmiechnął się z całą dostępną uprzejmością, czując podświadomie, że powinien wstać, podziękować za zainteresowanie jego usługami i odejść.
– Jest pewna kobieta. – Częsty bywalec portalu „Pudelek” pochylił się ku niemu, mrużąc okolone nienaturalnie długimi rzęsami oczy.
Zupełnie, jak u baby – przemknęła Piotrowi zdumiona myśl.
– Tak? – zainteresował się uprzejmie.
– Fotograf sław. – Wyprostował się. – Takich, jak ja. Ale to teraz. – Zrobił pauzę, czekając, aż kelnerka odejdzie od stolika. Uniósł kieliszek do ust, upił łyk, przymykając z rozkoszą oczy. – Kiedyś była nic nieznaczącą fotografką. – Wydął z pogardą usta.
Piotr był pewien, że nie są naturalne, lecz czymś napompowane. Siedzący naprzeciw mężczyzna wydawał się być tak bardzo kobiecy, że nie zdziwił go fakt wyświetlenia się obrazka, w którym ten ssie innego faceta. Radar homoseksualizmu uruchomił się jak zwykle automatycznie. Jeden z wielu radarów, które czyniły z Piotra świetnego, a co za tym idzie wziętego, detektywa.
– Czego pan oczekuje ode mnie? – Zadał rzeczowe pytanie, choć miał ochotę stwierdzić, że i on nie od zawsze jest celebrytą. Kiedyś był nieznanym aktorzyną.
– Muszę odzyskać pewne zdjęcia – odparł z powagą. – Jeśli powiem jej o chęci ich posiadania, to mogę mieć pewność, że zrobi kopię. Wiem, gdzie są, ale sam nie mogę po nie iść. Potrzebuję specjalisty.
– Rozumiem. – Piotr skinieniem głowy dał znak kelnerce, że może przynieść kolejną kawę. – Proszę o więcej szczegółów.
Słuchał klienta, przyglądając się jego wymuskaniu. Idealnie wyprofilowanej trymerem bródce, włosom spiętym w najmodniejszy obecnie koczek, choć wolał określenie „fryzura na trepanację czaszki”. Szal miał finezyjnie udrapowany pod szyją i na ramionach. Czarny płaszcz był tak dopasowany, że jego właściciel nie mógł swobodnie rozsiąść się, lecz tkwił na krześle wyprostowany, jakby mu ktoś kij w tyłek wsadził. Ostatnia myśl znów rozweseliła Piotra, lecz nie pokazał tego po sobie. Klient mówił, popijając maleńkimi łyczkami białe wino. Piotr słuchał go, zamierzając przeprowadzić zwyczajowy test tuż przed tym, gdy godzi się na przyjęcie zlecenia. Test ceny, tak nazywał zaproponowanie zbyt wysokiej kwoty. Robił to jedynie wtedy, gdy nie miał całkowitej pewności co do tego, czy chce wziąć dane zlecenie. Klient nie mrugnął nawet okiem, godząc się na wygórowaną stawkę.
– Sue nie może o niczym wiedzieć. – Rozmówca pochylił się do Piotra, ściągając usta i mrużąc oczy. – Jeśli się zorientuje, sprawa wycieknie do Internetu, a ja będę skończony.
– Rozumiem. – Piotr sięgnął po zdjęcie, które przedstawiało panią fotograf, jego nowe zlecenie. – Sue Nagiński?
– Pseudonim artystyczny. – Mężczyzna odchylił się do tyłu, lecz zrezygnował z oparcia się i powrócił do pionu.
Piotr patrzył na kobietę ze zdjęcia. Pomyślał, że jeśli choć w połowie jest tak ponętna jak na fotografii, to takie zlecenie może być całkiem dobrą zabawą.
Rozdział 2
– Więcej oliwki – nakazała asystentce, a sama poprawiała ustawienie lamp. – Najwięcej na ramionach, klatce piersiowej i brzuchu.
Mówiła to z pełną świadomością skrępowania obojga. Asystentka czerwona niczym piwonia i młody gwiazdor muzyki pop. Dziewczyna była jego fanką, więc robienie mu makijażu do zdjęć i nabłyszczanie ciała było spełnieniem marzeń. Jego samego podniecał dotyk, na co sprytna fotograf liczyła oczywiście. Chciała uwiecznić ów fakt na zdjęciu. Będzie dzięki temu wyglądał jurnie, a wzrok fanek i tak w pierwszej kolejności spocznie na białych gatkach. Niech mają na czym oko zawiesić. Znała się na swoim fachu i wiedziała, czego chcieć od modela.
– Dziękuję, Olu – zwróciła się ponownie do dziewczyny. – Jesteś wolna. W razie czego zadzwonię po ciebie.
Wyraz zawodu na chwilę zagościł na zarumienionej twarzy, lecz profesjonalizm wygrał. Asystentka uśmiechnęła się, skłoniła głowę, po czym zostawiła ich samych. Nastąpiła żmudna część pracy i widać było, że chłopak nie spodziewał się tego, że bycie modelem nie polega wyłącznie na leżeniu i łaskawym pozowaniu do zdjęć. Musiał wysilić się, by aktorsko zagrać mimiką, napinać mięśnie, zamknąć emocje w spojrzeniu. Na początku szło mu słabo i prawie się zniechęcił, pozwalając uczuciu złości zawładnąć sobą.
– Marcinku. – Zuza podeszła do niego, złapała za brodę, zajrzała mu w oczy. – Widzę, że ci się to nie podoba.
– Babska praca i tyle – odparł zniesmaczony. – Mam się pindrzyć, jak jakaś lalka i po co? Żeby zdjęcie cyknąć? Ja śpiewam, tworzę muzykę, a nie wyginam się naoliwiony do fotek.
– Oj, Marcinku. – Zmierzwiła mu włosy. Od początku chciała to zrobić. Ulizane włosy nie pasowały jej do wizerunku chłopaka. – Widzę, że muszę ci co nieco wytłumaczyć.
– Na jaki temat? – Nie wyglądał na zainteresowanego, bardziej na nastawionego sceptycznie do odpowiedzi.
– Robisz to, co lubisz. – Stanęła za odchylonym fotelem, za plecami chłopaka, delikatnie masując jego spięty kark. Cały był najeżony złością na to, że musi poddać się machinie marketingowej. – Rozumiem twój bunt i to, że nie podoba ci się to całe oliwienie. – Zjechała dłońmi na kształtną klatkę piersiową i odrobinę niżej. Pozwoliła, by jej włosy opadły na ramię chłopaka, musnęły go pieszczotliwie. – Ale pokażę ci to z innej strony. – Sięgnęła po oliwkę, wylała jej odrobinę na pierś mężczyzny. Ten drgnął, nie spodziewając się chłodu dotyku cieczy. – Jestem dziewczyną, która słucha twoich piosenek. Uwielbiam je i gdy jest mi źle, odpalam twoją muzę i zanurzam się w jej dźwiękach – mówiąc to, masowała gładką pierś, zatrzymując się na dłuższą chwilę na twardniejących sutkach. – Wiesz, czego wtedy mi brakuje?
– Czego? – Pytanie zadał zmienionym głosem.
– Tego. – Zsunęła dłoń, objęła zgrubienie przez cienką bawełnę spodenek.
Chłopak wciągnął gwałtownie powietrze, biodra uniosły się odruchowo, jakby szukając przedłużenia kontaktu z jej dłonią. Zacisnęła mocniej palce, on syknął, wyciągnął po nią zachłanne dłonie, pociągnął na siebie, sadzając sobie na kolanach.
Zuzka wiedziała, że jest atrakcyjną kobietą. Wizerunek brunetki z dużym biustem i zawsze pomalowanymi na karminowo ustami pielęgnowała z lubością. Miała w sobie hardość i to coś, co czyniło z niej istotę nieobliczalną, a tym samym bardziej pożądaną. Znalazła się dla przykładu w czołowym szmatławcu na zdjęciu, gdy to jednemu z popularnych dupków w kraju, prowadzących lubiany przez widzów talk show, chlusnęła czerwonym winem w twarz. Dlaczego to zrobiła? Facet zaproponował jej poszerzenie horyzontu w pozycji od tyłu na jego firmowej kozetce. Mówił to, wiedząc, że kilka par uszu i oczu śledzi wymianę zdań. Myślała do tego momentu, że okiełznała już swoje nadmiernie żywiołowe reakcje, objawiające się w momentach wzburzenia. Biały materiał koszuli, nasiąkającej czerwienią wina uświadomił aż nadto dobitnie, że odruch wciąż jest szybszy niż myśl. To było jedno z wydarzeń.
Przytrafiła jej się również feralna impreza w klubie i dziewczyna jednego z jej klientów – modeli sesji. Sue nie stroniła od mężczyzn, lubiła się z nimi i nimi samymi pobawić. Tamten był wyjątkowo smakowitą zabaweczką, ale jego dziewczyna miała wysokie poczucie własności. Wyznawała również zasadę, że jeśli suka nie da, to pies nie weźmie. Tak też nazwała Zuzę – suką. Wywiązała się między nimi bójka, a szczęście w nieszczęściu sprawiło, że Zuzka wiedziała, jak się obronić przed hybrydowymi pazurami rozjuszonej dziewczyny. Po burzliwym rozstaniu z redaktorem poczytnego pisma dla panów, które miało miejsce rok wcześniej, musiała jakoś wyrzucić z siebie nadmiar złych emocji. Zainteresowała się krav maga i tego wieczoru zareagowała odruchowo, broniąc się przed rozwścieczonym babskiem z użyciem nabytych umiejętności. Znów ktoś miał włączony przypadkiem aparat fotograficzny i uwiecznił zajście, by zdjęcia odsprzedać później gazecie. Jeszcze dwa pomniejsze wydarzenia umocniły jej wizerunek jako złośnicy nie do poskromienia, buntowniczki, samotniczki, świetnego artysty. Pasowało jej to, dodawało uroku marce osobistej i nie mogła nie zauważyć, że i nagoniło klientów. Stała się wziętą fotografką gwiazd, celebrytów i bogatych no name’ów.
– A co robiłabyś, słuchając mojej muzyki? – Marcin był mocno podniecony i wyczuwała to biodrem, które przywierało do jego pobudzenia.
– Za chwilę ci opowiem. – Ze śmiechem strąciła dłoń, którą wsunął pod kamizelkę, pod którą miała już tylko stanik. – Zostań tak, jak w tej chwili. Wyglądasz bosko.
Tak właśnie było. Wyglądał ponętnie, widać było emocje.
– Za chwilę cię pocałuję. – Uśmiechnęła się, przesuwając językiem po pełnych wargach. – Ale nim ubrudzę cię szminką, chcę uwiecznić światło w twoich oczach. Patrz na mnie! – Nakazała, a chłopak wodził za nią wzrokiem jak zahipnotyzowany. – Dobrze.
Kolejne minuty lampy błyskały, ładując się ponownie z piskiem. Chłopak robił wszystko, co mu kazała. Gdy tracił skupienie, wystarczyło, by rozpięła dwa guziki kamizelki, później kolejne. Utrzymywała go w stanie pobudzenia, pozostając jedynie w skórzanych spodniach i czarnym, koronkowym staniku. Lubiła pracować na bosaka. Stanowiło to dodatkowy zmysłowy impuls.
– Patrz w obiektyw – mruknęła, siadając na nim okrakiem.
Widziała, jak wspaniałe będą ujęcia. Chłopak nie pozował, on był tu dla niej. Podniecony, coraz bardziej zniecierpliwiony, buzujący seksualną energią. Migawka uwieczniała kolejne sekundy, zatrzymując je w cyfrowym znieruchomieniu. Zuza otarła się o twardość sterczącą pod białym materiałem, nie próbując nawet powstrzymać tego, do czego zmierzała sytuacja. Chłopak sięgnął do tyłu za nią, jednym ruchem uwalniając ją ze stanika. Chwilę później zachłanne usta zamknęły się na sutku. Jęknęła, wbijając mu paznokcie w ramię. Oderwała się od niego, wstając. Odłożyła aparat na podłogę przy fotelu, rozpięła spodnie, jednym ruchem zdjęła je z siebie wraz z majtkami. Z szafki na kółkach, która służyła do przechowywania podręcznych akcesoriów fotograficznych, wyciągnęła prezerwatywę. Uwielbiała ten wzrok mężczyzn, gdy patrzyli na nią z podziwem, pożądaniem, pieprzyli ją wzrokiem. Teraz też tak było. Stanęła nad nim okrakiem. Marcin uniósł biodra, opuścił spodenki, uwalniając się z nich. Roztargała plastik opakowania, pomagając sobie zębami, śledząc błądzący po jej ciele wzrok chłopaka. Bez słowa podała mu kondom, on drżącymi dłońmi naciągnął cienki lateks. Opadła, nabijając się na niego, on zacisnął palce na jej biodrach, rozchylił usta.
– Nie ruszaj się! – Odgięła się, sięgając po aparat. – Jesteś zbyt piękny, bym tego nie uwieczniła.
Chciał coś powiedzieć, ale uciszyła go jednym, płynnym ruchem bioder. To zacisnęło mu mocniej powieki, rozchyliło usta, odgięło głowę w tył. Cykała zdjęcia, czerpiąc dziwną rozkosz płynącą z miłości fizycznej, połączonej z pasją, czyli robieniem zdjęć. Drżącą ręką odłożyła aparat czując, że traci panowanie nad sobą. Uniosła lekko biodra, zaparła się o jego ramiona i zaczęła ujeżdżać. Coraz szybciej, mocniej i głośniej. Marcin jęknął przeciągle, objął ramionami. Trzy ruchy później i ona szczytowała.
– To była bardzo udana sesja – mruknęła leniwie, unosząc się, przytrzymując brzeg prezerwatywy. – Umówmy się za dwa dni, to wybierzemy najlepsze fotki.
Z rozbawieniem przyglądała się ospałym ruchom chłopaka, podczas gdy ten się ubierał. Widać było, że zrobiło to na nim duże wrażenie. Nie na Zuzce. Ona już weszła na obroty. Z rozrzewnieniem pomyślała, że chłopak ma predyspozycje i tylko czas pokaże, co z tym fantem zrobi. Zniszczy siebie i swoje ciało używkami, a może zmieni się w męskiego leniwca wyłącznie biorącego rozkosz, a nic z siebie niedającego. Miała nadzieję, że tak nie będzie. Zbyt wielką stratą dla żeńskiej części ludzkości by to było.
Dwie godziny później przeglądała zdjęcia z sesji. Były świetne, pełne tego, co w nich chciała zobaczyć. Kasowała zbyt mało ostre, prześwietlone i nijakie. Zostało ponad trzysta. Będzie w czym wybierać. Dzwonek telefonu służbowego wyrwał ją ze skupienia na pracy.
– Tak? – rzuciła zniecierpliwiona w słuchawkę.
– Wiem, że jesteś zajęta. – Jej menadżer Marek nie silił się na zbytnio rozbudowane wstępy. – Jest klient i ma pilną sprawę, a kasa nie gra roli.
– Kiedy – warknęła zła, że musi oderwać się od ulubionego zajęcia, wstępnej selekcji.
– Teraz. – Beztroska odpowiedź.
– Kurwa – bluznęła.
– Włącz uprzejmość na pięćdziesiąt procent i czekaj na gościa.
– Kto to jest? – Chciała się jakoś przygotować do spotkania.
– No name.
– Kurwa – powtórzyła się i rozłączyła, nie siląc na pożegnanie.
No name’ów nie lubiła w szczególności. Nigdy nie można było być pewnym, czego się po nich spodziewać. Wstała, zrzuciła na pasek w komputerze okienka podglądu zdjęć Marcina. Podniosła zużytą prezerwatywę, wyrzuciła ją do kosza w rogu pomieszczenia. Sprawdziła swój wygląd w odbiciu lustra zajmującego jedną ze ścian. Poprawiła makijaż, przeczesała włosy, spięła je w kucyk na potylicy. Kilka poskręcanych pasem wymknęło się spod gumki, ale nie zawracała sobie tym głowy. Wiedziała, że i tak wygląda świetnie. Wróciła do biurka, nie zamierzając tracić czasu na bezczynne czekanie. Dwa kwadranse później zabrzęczał domofon. Nacisnęła przycisk odblokowujący drzwi wejściowe, rozglądając się po parkiecie studia w poszukiwaniu butów. Cóż, przyjmie klienta na bosaka. Jest artystką, może być odrobinę ekscentryczna.
Drzwi otworzyły się, próg przestąpił najbardziej bezbarwny człowiek, jakiego spotkała w swoim dotychczasowym życiu.
Rozdział 3
Piotr musiał się bardzo wysilić, by przybrać tak niechlujny wygląd, jaki sobie zaplanował. Stare, robocze spodnie, które pamiętały czasy przeprowadzki do mieszkania, zniekształcały sylwetkę. W koszulę i sweter zaopatrzył się w sklepie z używaną odzieżą, wybierając najbardziej gryzące się ze sobą kolory i wzory. Najtrudniej było ufryzować włosy tak, by wyglądały na nietknięte ręką fryzjera od dawna. W tym celu wybrał się do zakładu fryzjerskiego o dumie brzmiącej nazwie „Warsztat fryzur Greg”. Słysząc nietypowe zamówienie, młody fryzjer stwierdził, że musi skonsultować się z szefem studio. Właściciel był sympatycznym, niekryjącym homoseksualnych preferencji mężczyzną. Skojarzył się Piotrowi z barwnym ptakiem głównie przez ilość kolorów, które zawierał w sobie jego stój i ozdoby. Czerwone, obcisłe spodnie kontrastowały z zielenią luźnej bluzy i żółcią apaszki pod szyją. Niebieskie włosy i dobrany odcieniem lakier do paznokci współgrał z oficerkami na grubej podeszwie w tym samym kolorze. Mężczyzna stwierdził, że traktuje zamówienie na zrobienie mu na głowie odwrotności zwyczajowej fryzury jako niecodzienne wyzwanie. Nie krył przy tym rozbawienia tym bardziej, że po zabiegach włożonych w ustylizowanie czupryny Piotra, ten wyglądał co najmniej śmiesznie.
– Szanowny pan wygląda, jakby w życiu nie widział nożyczek fryzjerskich i grzebienia. – Stał za plecami fotela, patrząc na odbicie klienta w jasno oświetlonym lustrze, wiszącym na ścianie. – Prawie kloszard i tylko teraz zarost dołu twarzy zbytnio gryzie się z górą.
Brodę Piotr strzygł dotąd regularnie. Teraz podoczepiano mu dłuższe pasma włosów w zbliżonym kolorze, by stworzyć wrażenie swobodnego rozrostu owłosienia na twarzy. Dla pogłębienia efektu Piotr skręcał poszczególne pasemka palcami, więc wyglądał jakby mu piorun w brodę strzelił. Opuszczając studio, zgodził się, by właściciel zrobił mu zdjęcie smartfonem. Chciał się pochwalić zdolnościami godnymi charakteryzatora teatralnego i wspomniał, że w latach młodości marzył nawet o takim zajęciu.
Dzień przed planowaną w studio fotograficznym wizytą oceniał efekt przygotowań. W dziwacznym ubiorze, z niechlujnym owłosieniem głowy i w najbrzydszych oprawach okularów na nosie, jakie udało mu się znaleźć w sklepie optycznym, stał przed lustrem i śmiał się do swojego odbicia.
– No, chłopie! – Zmierzwił i tak już rozczochrane włosy. – Ja to bym cię nawet kijem nie pogonił, a co tu o fotografowaniu mówić.
Plan był prosty i tylko wymagał przygotowań. Nie mógł osiągnąć efektu, który widział na zdjęciach Sue, bo większość fotografowanych przez nią ludzi była wyjątkowo piękna. Ze zdjęć wyzierała zmysłowość, uchwycone aparatem chwile urzekały artystyczną wyjątkowością. Wiedział, że on sam musi przykuć jej uwagę czymś diametralnie innym. Postawił na zaniedbanie, mając nadzieję, że będzie mu kazała się odmienić i zmusi, by błagał ją o pomoc. O umówienie go na sesję poprosił jednego z byłych klientów. Ten w poczuciu wdzięczności zadziałał błyskawicznie, wykonał kilka telefonów, w końcu oznajmił:
– Ma pan termin, panie Piotrze. – W głosie słychać było samozadowolenie. – Na sesję do pani Sue trzeba umawiać się z półrocznym wyprzedzeniem, więc można powiedzieć, że termin na za cztery godziny jest czymś wyjątkowym.
Piotr podziękował, przywdział ciało w szpecące go atrybuty przygotowane na tę okazję i ruszył na spotkanie z „obiektem”.
***
– Dzień dobry. – Podeszła z wyciągniętą, w geście powitania, ręką. Przyglądała się jego dłoniom ciekawa, czy i paznokcie ma nieprzycięte, obgryzione, może brudne nawet. Odetchnęła z ulgą. – Zuzanna Nagiński.
– Piotr Namyczko. – Nazwisko wymyślił na poczekaniu. – Przepraszam, że tak nagle, ale pilna sprawa wyskoczyła.
– W czym mogę pomóc? – Postanowiła przejść do sprawy, nie tracąc czasu na zbędne grzeczności i wstępy.
– Potrzebuję dobrze zrobionych zdjęć.
Jasne, że nie przyszedłeś tu po pieczywo – sarknęła w duchu.
– Z jakim przeznaczeniem? – Nawet jeden mięsień jej twarzy nie drgnął, zdradzając zniecierpliwienie.
– Przeznaczeniem? – Udał, że nie rozumie, czego dotyczy pytanie.
– Na firmową stronę internetową, do portfolio? – Podpowiedziała, choć to drugie wydawało jej się niemożliwe. Nie mógł być modelem z tak bezbarwnym i mdłym wyglądem.
– Nie. – Zaprzeczył, marszcząc brwi, jakby szukał w głowie odpowiedzi, markując roztargnienie. – Na portal randkowy.
– Portal randkowy? – Nie potrafiła ukryć zaskoczenia, brwi uciekły jej ponad grzywkę.
– Dokładnie – przytaknął z niewinną miną. – Coś ekstra, co przyciągnie wzrok na tyle, by jakaś kobieta zechciała rozpocząć rozmowę.
– Rozumiem. – Szybko się pozbierała, oblekając twarz w uśmiech, myśląc równocześnie, że sporo pracy czeka ją przy tym bezpłciowym człowieku, nim uda jej się uzyskać choćby odrobinę interesujący efekt. – Umówmy się więc na jutro na sesję i tylko powiem panu, jak się do tego przygotować.
– Może przejdziemy na ty? Będzie wygodniej i będzie mi łatwiej wyluzować się podczas sesji.
– Ok. – zgodziła się ostrożnie, starając się pokonać niechęć do tego człowieka i pragnienie, by kazać mu wyjść z pomieszczenia, odmawiając swoich usług. – Zuzanna.
– Piotr. – Uścisnął drobną dłoń, uśmiechając się promiennie. – To jak mam się przygotować do zdjęć?
Przekształć się – pomyślała. – Fryzjer, golibroda, to po pierwsze – wyliczała. – Przynieś ciekawe ubrania, koniecznie garnitur, kilka różnych koszul.
– Nie mam garnituru, a koszule ze dwie może. – Lekceważąco wzruszył ramionami. – I na co mi golibroda?
– Rozumiem, że panuje obecnie moda „na drwala”, ale warunkiem jest to, że włosom nadaje się formę, przycina się je. – Zniesmaczona spoglądała na szczecinę porastającą brodę Piotra. – I jak mam rozumieć stwierdzenie, że nie posiadasz garnituru? Każdy ma przynajmniej dwa na stanie.
– Ja nie mam i tutaj poproszę cię o pomoc. – Na jego twarzy zagościł radosny uśmiech, jakby oznajmiał dziecku, że ma dla niego schowaną za plecami zabawkę.
– Na czym ma polegać? – Czuła, że nie spodoba jej się odpowiedź Piotra.
– Mam dobrze wyglądać, więc muszę kupić ciuchy, iść do fryzjera. Pomóż mi w tym, asystuj, pokieruj mną tak, żebym ci pasował do wizji sesji zdjęciowej.
Patrzyła na niego zbaraniała, stwierdzając, że ten człowiek musi być szalony. Nie mogłaby zrobić czegoś takiego i nie miała na to najmniejszej ochoty. Gdyby wzbudził w niej cień sympatii, czy chociaż odrobinę litości, może zastanowiłaby się nad zgodą.
– Nie oferuję takiej usługi. – Zaplotła ramiona pod piersiami, ściągnęła brwi, cofnęła się o krok. – Bardzo dziwaczna propozycja i co najmniej niestosowna.
– Dobrze zapłacę. – Piotr nie wydawał się być zrażony jej odpowiedzią. – Potrójna stawka za sesję. Proszę o to, bo od tego zależy, czy pozostanę samotnym kawalerem. Nie chcę być sam. – Spoważniał i spochmurniał. – Jeśli uważasz, że potrzebuję zmian, to zmień mnie. Oddaję się pod twoje władanie.
Zuza zaniemówiła, nie znajdując odpowiedzi. Zaskoczył ją ostatnim stwierdzeniem i obudził w niej poczucie misji do spełnienia. Odstąpiła o kilka kroków w tył, krytycznym wzrokiem taksując jego sylwetkę. Uznała, że budowę ciała ma prawidłową, co dawało szansę na zgrabne ukazanie sylwetki. Ubiór powinien na nim dobrze leżeć. Gorzej sprawa przedstawiała się, gdy patrzyła na głowę. Zaniedbane włosy sterczały w zbyt wielu kierunkach. Były zniszczone, nierówne, nijakie. Oczy ukrył za okrągłymi, rogowymi oprawkami z grubymi szkłami. Resztę zakrywał zaniedbany, choć czysty zarost. Włosy przy ustach oraz wąsy zakręcały się dziwacznie. Zuzka nie mogła pojąć, jakim cudem nie drażnią go, wchodząc mu do nosa. Czuła odrazę do tego człowieka, ale brzydota odrażała ją od zawsze. Nie chodziło tu o to, że ten człowiek nie był pięknie ukształtowanym modelem, lecz o fakt, że tak bardzo zaniedbał zewnętrzną powłokę. Niechlujny – to słowo najlepiej go opisywało. Wypchane kolana w sztruksie szarych, spłowiałych spodni i kołnierzyk koszuli w kratę, wystający spod workowatego swetra w paski dopełniały obrazu.
– Poczwórna stawka – rzucił Piotr, widząc, że kobieta się waha.
– Dobrze. – Wyglądało na to, że robi to po części wbrew sobie, nie mogła jednak nie docenić desperacji Piotra. – Ale mówię, co z tobą robimy, a ty ze mną nie dyskutujesz.
– Jeśli nie każesz mi się malować, nosić obcisłych gaci i nie ogolisz mnie na zero, to mogę się poddać. – Uniósł lewą dłoń na wysokość barku, zwracając jej wewnętrzną część ku Zuzce. Prawą położył na wysokości serca w geście przysięgi.
– Ok. – Rozbawił ją, dzięki czemu pomyślała, że może nie okaże się bucowatym tępakiem. – Widzimy się tutaj jutro o godzinie dziewiątej.
– Przypieczętujmy to uściskiem dłoni.
Wyciągnął w jej kierunku ramię, zamarł w oczekiwaniu. Musiała odwzajemnić gest, podać dłoń do uściśnięcia. Nie była gotowa na iskrę, która między nimi przeskoczyła w momencie, gdy skóra dotknęła skóry. Palce Piotra przesunęły się powoli od opuszek aż do nadgarstka. Cofnął dłoń i zacisnął w równie powolnym tempie na jej ręce. Niby zwyczajny gest, ale w wykonaniu tego człowieka nabrał dziwnie zmysłowej barwy. Nie spuszczał przy tym wzroku wbitego w jej usta, a półuśmiech nie znikał z jego twarzy, czaił się w niebieskich tęczówkach. To ostatnie zauważyła mimo musztardówek, które wątpliwie przyozdabiały mu nos.
To może być ciekawe doświadczenie – pomyślała, zaczynając się ostrożnie cieszyć na metamorfozę, której podda tego człowieka.
– Do jutra, Zuzanno. – Jej imię wypowiedział miękko, jakby głaskał ją tym tonem, może przytulał. – Już się nie mogę doczekać jutra.
Mrugnął do niej, skłonił się i odwrócił ku drzwiom.
Po wyjściu Piotra Zuzka stała jeszcze dobrych pięć minut, bijąc się z myślami. Musiała przyznać przed samą sobą, że jest podekscytowana czekającym ją wyzwaniem. Kto wie, może poszerzy zakres usług i dokooptuje do świadczonego wachlarza jeszcze metamorfozy?
Podeszła do biurka, otworzyła folder ze zdjęciami chłopaka, którego dziś „zaliczyła”. Młodość, piękno, a przede wszystkim zręczna i świetnie do jego urody dopasowana stylizacja biła po oczach. Image zbuntowanego, niepokornego, a przez to seksownego faceta było czymś, co gwarantowało sukces wśród fanek. Opadła na fotel, zastanawiając się, jak chociaż część tego wizerunku przenieść na nowego klienta.
Rozdział 4
– Pan żartuje? – Właściciel salonu fryzjerskiego patrzył na Piotra jak na wariata. – Przecież dopiero je zakładaliśmy.
– To prawda. – Piotr miał szczęście, że został przyjęty tak szybko. Zadzwonił, wychodząc od Zuzki, wizytę umówiono mu z marszu. Nie mógł iść do fryzjera z Zuzą, bo od razu wyszłoby na jaw, że włosy są przedłużane. – Spełniły swoją rolę, więc można je usunąć. A później poproszę o obcięcie według pańskiego gustu.
– Chociaż tyle. – Uniósł łaskawie brwi, ściągnął usta. – Brodę i wąsy też?
– Oczywiście!
Następnego dnia rano pojechał do Zuzy. Poza korektą zarostu głowy, w wyglądzie nie zmieniał nic. Gdy zaparkował przed budynkiem, zadzwonił do niej, nie chcąc tracić czasu. Dołączyła do niego po kilku minutach. Gdy szła w kierunku samochodu, musiał przyznać, patrząc na jej sylwetkę, ruchy, a nawet odrzucenie włosów na ramię, że wyglądała na w pełni świadomą swojego ciała i wrażenia, jakie robi na mężczyznach. Wizyta dzień wcześniej utwierdziła go w podjętej decyzji. Wiedział, że musi podejść panią fotograf sprytem i wdziękiem. Urodą nie mógł konkurować z jej modelami. Zastanawiał się, czy jest snobką. Nie cierpiała na brak pieniędzy, otaczali ją bogaci ludzie, więc miała prawo stać się im podobna. Dowie się o niej wszystkiego. Nawet tego, czego pani Zuzanna wolałaby nie pokazywać, chciałaby pozostawić w tajemnicy.
– Urocze auto. – Wpadła w nisko nad ziemią osadzony fotel dwudziestoletniej Hondy. – Stylowe.
– Dziękuję. – Określenie jego ukochanej ceerki mianem uroczego auta zacisnęło mu szczęki. – To dokąd najpierw?
– Myślałam o fryzjerze, ale widzę, że to już załatwiłeś sam. – Zmarszczyła czoło, przyglądając się nowej fryzurze Piotra.
– Po wczorajszym zjechaniu mojej brody, wprost od ciebie pojechałem usunąć problem.
– Więc jedźmy do galerii handlowej. – Taksowała jego twarz pod kątem ujęć. Ładnie wykrojone usta były atrybutem i to na nich postanowiła skupić oko obiektywu. – Mamy dużo dreptania.
Zaczęli od kupienia garnituru. Mina sprzedawczyni, która do nich podeszła, miała już na zawsze wryć się w pamięć obojga. Sztruksowe rozciągnięte galoty Piotra i koszmarny sweter w paski spowodowały, że dziewczyna nie potrafiła ukryć przerażenia tak niegustownym widokiem. Widać było również, że najchętniej wygoniłaby go ze sklepu, by nie psuł ładu i chłodnej elegancji panującej w salonie. Przerzuciła jednak wzrok na Zuzkę i to powstrzymało ją od przepędzenia Piotra niczym bezdomnego. Oblekła twarz w uśmiech i zwracając się wyłącznie do Zuzy, zaprosiła klientów do wnętrza sklepu.
– Czy to nie za obcisłe? – Poruszył ramionami, przeciągnął się. – Nie przywykłem do takiej odzieży.
– Do zdjęć ubierzesz. – Nie mogła nie zauważyć, że szara koszula slim, jak i spodnie garniturowe leżały na nim świetnie. – Później zrobisz z tym, co zechcesz.
Piotr widział wzrok, którym śledziła każdy jego ruch. Symulował wątpliwości co do ciuchów, które dla niego wybrała. W duchu przyznał jej dobry gust i umiejętność doboru stylu ubioru do osoby. Nie kupiłby tego typu koszul, a widział, że podkreśliła szerokie ramiona i płaski brzuch. Pogratulował sobie godzin spędzanych na pływaniu i ćwiczeniu w zaciszu mieszkania.
– Masz porządną bieliznę? – pytała, choć znała odpowiedź. Ktoś tak pozbawiony gustu musiał mieć wyłącznie wysłużone gatki. Spłowiałe, zdefasonowane, po prostu brzydkie.
– Nie noszę bielizny. – Zarzucił na ramiona szarą marynarkę, zapiął guzik, uniósł brodę, prostując się. Wyglądał świetnie. Postanowił zaopatrzyć się w więcej sztuk w różnych odcieniach, trzymając się tego fasonu. – Tylko kąpielówki i spodenki. Majtki mnie wkurzają.
Skrzywiła się, nie wiedząc, co o tym myśleć. Nie znała mężczyzny, który nie nosiłby majtek. Mimowolnie powędrowała wzrokiem w okolice poniżej pasa. Wydawało jej się, że widzi kształt penisa odznaczający się w lewej nogawce. Zrobiło jej się gorąco na tę myśl, za co zrugała siebie.
– Więc następnym sklepem będzie ten z męską bielizną. – Odwróciła głowę, uniosła dłoń w górę, przywołując sprzedawczynię i komunikując chęć uregulowania rachunku. – I jakieś dżinsy i t-shirt kupimy. Na końcu optyk. Zostajesz w tych ciuchach, tamte wyrzucimy po drodze. Dzięki temu będziesz traktowany poważnie.
– Na cholerę mi majtki? – Nie musiał udawać złości. Wiedział, że to część garderoby, która mu się nie przyda, nie będzie jej nosił. – Chcesz robić mi zdjęcia w bieliźnie?
– Po pierwsze miało nie być sprzeciwu. – Skierowała kroki ku ekskluzywnemu sklepowi z bielizną dla panów. – Skoro płacisz mi tyle, to wykorzystaj fakt, że ktoś zrobi ci świetną sesję. Co powiesz kobiecie, z którą nawiążesz kontakt, a ta zapragnie bardziej rozebranego zdjęcia? – Uniosła brwi, czekając na odpowiedź. – Możesz zawsze cyknąć sobie fotkę aparatem w telefonie, ale po co w takim razie ta sesja? Zrób sobie przy okazji fajną pamiątkę. Realizuję wiele takich zamówień.
– Ale nie godzę się na majtki z paskiem w dupie – mówiąc to, pochylił się ku niej, a i tak pochwyciła jego słowa przechodząca obok kobieta. Otaksowała go pełnym zaciekawienia wzrokiem, wędrówkę oczu kończąc na pupie. Marynarkę niósł przewieszoną na ramieniu, więc miała świetny widok na jego zadek. – Zwykłe, białe, luźne.
– Ok. – Zuza bawiła się świetnie i już cieszyła się na nadchodzącą sesję.
Czekając na odbiór nowych okularów, obładowani siatkami pełnymi zakupów, postanowili zjeść coś w jednej z knajp. Padło na pizzerię.
– Nie jestem fanem zakupów. – Piotr opadł na kanapę. – Zakupoholizm mi nie grozi ale muszę przyznać, że masz doskonały gust.
– Dziękuję. – Komplement mile połechtał ego Zuzki. – A ty jesteś wdzięcznym klientem i mam tylko nadzieję, że jesteś również fotogeniczny.
– Zrobię, co w mojej mocy. – Wyszczerzył się w uśmiechu.
Zrobił to tak zabawnie, że Zuzka nie potrafiła nie odwzajemnić się uśmiechem. Złapała się na tym, że zaczyna lubić Piotra. Postanowiła zwalczyć tę słabość, zdecydowanie niebędącą w jej stylu.
Wieczorem mieli problem z zaśnięciem. Oboje, choć osobno. Piotr cieszył się na nowe doświadczenie. Był podekscytowany, ale nie zapomniał o zadaniu, które mu zlecono. Zuza czuła niepokój związany z Piotrem. Nie podrywał jej, nie czynił aluzji, traktując bardziej jak kumpla. Zasiał tym w jej głowie coś dziwnego i tylko nie potrafiła nazwać tego uczucia i uporządkować myśli.