Fragment
Luna
– Co jest, kurwa? – wyszeptałam, szukając po omacku w pościeli dzwoniącego telefonu.
Kiedy tylko udało mi się zlokalizować urządzenie, odrzuciłam połączenie. Wyspać się nie dadzą – pomyślałam, zamykając ponownie oczy, lecz nie odstraszyło to natręta i już po chwili melodia na nowo rozbrzmiała w pomieszczeniu. Miałam wrażenie, że w moim zajechanym mózgu także wygrywa ta przeklęta muzyczka.
Cholera!
– Masz pięć sekund, potem możesz kopać sobie grób – warknęłam i włączyłam tryb głośnomówiący.
– Czarni zgarnęli Siwego.
Słysząc to zdanie, przygryzłam sobie wewnętrzną część policzka. Szlag!
– Skąd wiesz? – zapytałam jak idiotka.
Przecież wiadomo było, że z niepotwierdzonymi newsami nie dzwoniłby do mnie sam Jeremy Lofferi, który był organizatorem nie tylko nielegalnych wyścigów, ale także i innych pokątnych instytucji czy chociażby zajęć typu sprowadzanie aut lub ich części przez granice Szkocji. Policja i inne służby od kilku lat nie wiedziały, jak go podejść, a nawet jeśli chcieliby coś mu przybić, to brakowało im dowodów, które, tak czy siak, od razu ginęły w dziwnych okolicznościach. Jeremy był jednym z tych typów, których albo się unika, albo spełnia się wszystkie ich zachcianki, inaczej można wąchać kwiatki od spodu.
– Lu, kurwa, nie pytaj skąd, tylko ruszaj dupę. Widzę cię w garażu za dziesięć minut! – Nie tylko on zdrabniał moje imię w taki sposób, a kiedy robiło się gorąco na froncie, robił to bez przeciągania samogłoski na końcu.
– A co ja, do chuja, mam teleport? – Momentalnie się zirytowałam.
Dziś w nocy nadzorowałam transport stu aut skradzionych na terenie Czech. Nie tylko dowodziłam grupą przeszkolonych do tego ludzi, ale także prowadziłam naszą najlepszą zdobycz, a mianowicie piękny okaz Bugatti Chirona Super Sport 300+. Kiedy samochody zawitały do portu, w ciągu pół godziny musieliśmy je przeliczyć oraz wyprowadzić czterema różnymi drogami aż do punktu docelowego. Komunikowaliśmy się za pomocą specjalnej, w dodatku zhakowanej, aplikacji utworzonej przez jednego z naszych. Miało nam to ułatwić nie tylko porozumiewanie się, ale także wgląd w mapę miasta z ukazanymi wszelkimi pojazdami policyjnymi w promieniu dwóch kilometrów. Jako głównodowodząca miałam też wyświetlone wszystkie auta, które były prowadzone przez opłaconych opryszków, na wypadek, gdyby któryś z nich postanowił coś w międzyczasie odwalić. Aby zatuszować naszą akcję, w mieście oddalonym kawałek od naszej trasy przejazdu odbywał się wyścig kilkunastu aut. Policja w trakcie takich nielegalnych rozgrywek była zbyt zajęta, by zdawać sobie sprawę, że pod przykrywką wielu dodatkowych dziwnych zbiegów okoliczności, tacy jak my zarabiają szmal w kwocie przekraczającej ponad pół miliarda euro.
Gdy akcja zakończyła się pomyślnie, wstąpiłam na moment do miejsca, w którym odbywały się nasze wydarzenia. Z przesłodzonym uśmiechem przekazałam dwóm ochroniarzom Jeremy’ego, że wszystko poszło zgodnie z planem i stwierdziłam, że również przystąpię do ostatniego możliwego wyścigu. Lubiłam tę adrenalinę za bardzo, abym mogła sobie jej odmówić. Wyścigi były dla mnie odprężające, ale to dzięki nim uzyskiwałam pewność siebie, której kiedyś kompletnie nie miałam. To właśnie dzięki nim mogłam poczuć, że jestem coś warta.
– Możesz mieć nawet rakietę w dupie, dziesięć minut i widzę cię na miejscu – wyrwał mnie z zamyślenia.
Kiedy połączenie zostało przerwane, spojrzałam na wyświetlacz. Trzecia dwadzieścia trzy, jebło go. To był ten moment, kiedy naprawdę nie chciało mi się tam jechać, bo i po co? Siwy, tak czy siak, był tylko płotką dla psiarni. Chcieli dorwać Jeremy’ego, a on nawet nie miał z nim żadnych oficjalnych połączeń. Zasadniczo można rzec, że prócz Jeremy’ego, mnie i mojego brata, który nawet nie widniał nigdzie jako moja rodzina, nikt nie miał prawa wiedzieć więcej, niż powinien. Tym bardziej nikt nie miał żadnych oficjalnych powiązań z szefem. Motywowane to było głównie bezpieczeństwem nas wszystkich, właśnie na wypadek, gdyby ktoś został złapany. Wtedy szła siedzieć jedna osoba, a nie wszyscy. Lepiej dmuchać na zimne – jak to mówią.
Wstałam z łóżka w poszukiwaniu ciuchów. Znalazłam spodenki dresowe oraz buty sportowe, które na szybko włożyłam bez skarpetek. Nie zakładając stanika, naciągnęłam na siebie bluzę i wziąwszy jedynie kluczyki do mojej bestii, wyszłam na zimne, nocne powietrze, które pobudziło moje zaspane ciało niczym kawa.
Gdy uruchomiłam silnik, załączyło się od razu radio, z którego poleciała nuta 3:33 polskiego rapera Floral Bugs. Świetne wyczucie – parsknęłam w myślach, patrząc na zegar na pulpicie wozu, który wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia sześć. Oznaczało to, że mam jedynie siedem pieprzonych minut, aby dotrzeć w dane miejsce na obrzeżach miasta. Siedem to szczęśliwa liczba – pomyślałam, wrzucając czwarty bieg i jednocześnie dodając gazu.
Trzy doby, a ja wciąż nie mogę zasnąć.
Chcę tylko dwóch dłoni, zaciśniętych na mnie ciasno.
I tych jednych ust z lekko przygryzioną wargą.
Stres goni, ale wiem, że będzie warto.
Wsłuchiwałam się w tekst, myśląc o tym, że sama chciałabym mieć kogoś obok, jednakże był mały problem – nie potrafiłam w miłość. Moją miłością były auta, a w szczególności moja perełka. Nowa generacja Porsche 911 GT3 miała wiele plusów i była nową bronią w wyścigach. Trzeba było jedynie mieć wyjątkową brawurę i rozum na karku, aby móc w pełni wykorzystać ten model z udoskonalonymi funkcjami, jakich marki takie jak Audi czy BMW mogły pozazdrościć. Wyścig z czasem był dla mnie czymś błahym, więc pomimo obolałego już tyłka od siedzenia za kierownicą, równo o trzeciej trzydzieści trzy stanęłam pod garażem.
Jeremy i mój brat już czekali i pozostali niewzruszeni, choć zahamowałam przed nimi w ostatnich sekundach.
– Popisujesz się jak zawsze, Lu. – Obaj przewrócili oczami.
– Jakbym chciała się popisać, to mielibyście przetrącone nogi w kolanach, słońce. – Trzasnęłam drzwiami i podeszłam do nich bliżej. – Powiedz mi, proszę, dlaczego sprawa nie mogła poczekać do rana, tylko musiałam tu gnać na złamanie karku po ciężkim dniu? – zapytałam bezpośrednio, nie kryjąc wkurzenia.
– Kryminalni ze Scotland Yardu wysłali szpiega na nasze wyścigi – odezwał się po chwili Jeremy.
– Wiadomo, kto to? – Podniosłam brew, patrząc na brata.
– Nie, ale mamy trzech nowych członków. Nas jest trójka, więc sama chyba rozumiesz, co mam na myśli. – Szef poklepał mnie po ramieniu.
– Pokaż, który jest mój. – Uśmiechnęłam się, wyczuwając wyśmienitą zabawę.
Gdy zobaczyłam swój cel na fotografii, w moim mózgu zapaliła się czerwona dioda i już w tym momencie wiedziałam, że będę musiała zachować zimną krew, aby nie spierdolić tego zadania. Młody brunet o ciemnych oczach. Był na pewno przed trzydziestką, przynajmniej tak młodo wyglądał. Zdjęcie zostało zrobione dzisiaj, ale za chuja nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy go mijałam. Czarna koszulka opinająca ciasno jego mięśnie wskazywała jedynie, że gościu na bank ćwiczył, ale niestety nic więcej o nim nie mówiła ani nie odsłaniała żadnych znaków szczególnych, choćby tatuaży.
– Wiadomo, jak się nazywa? – spytałam, udając niewzruszoną.
– W tym sęk, że nie. Musicie nie tylko poznać personalia tych osób, ale także dowiedzieć się, czy nie są szpiegami. – Lofferi patrzył na nas podejrzliwie.
– Jasne, a co z Siwym? – rzucił Carl.
– Wiem jedynie, że go zawinęli, co jest dziwne, bo sami wiecie, że od niego to się wiele nie dowiedzą – odrzekł, przeskakując spojrzeniem między nami.
– Może zhakował jakąś stronę, której nie powinien? – zasugerowałam. – Albo coś w warsztacie narozrabiał – dodałam, dalej wpatrując się w zdjęcie.
– Wkrótce się dowiemy, a na razie spadajcie do swoich obowiązków. – Z tymi słowami Jeremy zostawił mnie i Carla.
Wzruszyliśmy oboje ramionami i wsiedliśmy do swoich aut. Praca to praca. Odpaliłam silnik i poczekałam, aż mężczyzna odjedzie pierwszy. Po chwili sama ruszyłam w kierunku domu. Marzyłam jedynie o tym, aby jak najszybciej trafić do łóżka.
Chodzi o to, by się czuć swobodnie
I nie ograniczać się zupełnie.
Nie wstyd jest robić pieniądze.
Wstydem jest się skurwić doszczętnie, za drobne.
Tekst piosenki Follow God Kukona z nowej płyty Organic Human idealnie wpasował się w moją działalność. Czułam się swobodnie, łamiąc prawo i zarabiając przy tym dobry hajs. Połączenie przyjemnego z pożytecznym. Tyle dobrego, że znałam wiele języków, w tym polski. W nielegalnej branży znajomość języków to spore ułatwienie, a przy tym szansa, aby być kimś postawionym wyżej od typowego złodzieja. Władałam biegle pięcioma językami, dzięki temu to mnie Jeremy wybrał na osobę, której może ufać w kwestii przemytów. Kiedy zachodziła potrzeba, bo coś się nie zgadzało lub chcieliby zrobić nas w ciula, to wtedy rozmawiali ze mną. Często zaczynałam rozmowy, jakbym nie wiedziała, o czym mówią we własnym języku. Między innymi w taki sposób sprawdzałam lojalność nowych dostawców.